VI Niedziela Wielkanocna
Słowo na dziś:
I. Dz 8, 5 – 8. 14 – 17
II. 1P 3, 15 – 18
III. Ewangelia J 14, 15 – 21
To już VI niedziela Wielkanocna, zbliża się Pentecoste. Pierwsze czytanie pokazuje nam, jak apostołowie „nakładali na nich ręce, a oni otrzymywali Ducha Świętego”. Starożytny gest nakładania rąk, gest przekazywania dóbr z ojca na syna. Tu przekazuje on najwyższe Dobro, Dar, którym jest Ducha Święty. „Jeżeli którego z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą”. (Łk 11,11-13).
„Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania. Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Parakleta da wam, aby z wami był na zawsze”. Jakie dziwne połączenie, relacja, pomiędzy miłością a przykazaniem. Ale jakie jest to połączenie? Co łączy miłość i przykazania? Wydają się niekompatybilne, bo nakaz, przykazanie, zdaje się zakładać bardzie posłuszeństwo, bycie poddanym a akt miłości to najbardziej wolny akt jakiego można dokonać tu na ziemi. Miłości nie można nakazać, rozkazać, nie może być na siłę albo wymuszona. Nie jest wtedy miłością. Nie można kochać na rozkaz, Ale ten, jak wydaje się paradoks, pojawił się już w Powtórzonym Prawie: „Będziesz miłował Pana Boga twego, z całego serca, ze wszystkich sił, całym twoim umysłem”. Jak można zamienić miłość w przykazanie?
Ale jeśli spojrzymy na to z innej strony? Kiedy ktoś miłuje kogoś, to staje się ewidentne, że dba o to co ta osoba mu mówi! Właśnie dlatego: „Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania.”. To nie jest więc jedynie zachowanie jakieś normy ale termin „zachować” zakłada że komuś bardzo leżą na sercu słowa, które zostały mu powiedziane, które otrzymał ze strony ukochanej osoby. Greckie tereo – to strzec, zachowywać: „Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu„. (Łk 2, 19). Kiedy ktoś jest dla nas ważny, przechowujemy w pamięci jego słowa, przykładamy odpowiednią wagę do jego słów, strzeżemy, zachowujemy, trzymamy w pamięci. Ale co jest linkiem, połączeniem, pomiędzy Słowem Życia otrzymanym od Pana i tobą? Tym połączeniem jest relacja miłości, a tą relacją miłości jest Duch Święty.
To On dokonuje w nas tego przejścia od pewnych wskazań zewnętrznych do miłości do osoby, które te wskazówki dała. To On pozwala kochać nam Jezusa i mieć na sercu Jego słowa. To nie jest coś co jest nam po prostu narzucone z góry, ze strony jakiejś władzy i kropka. Nie! To ktoś kogo kochamy, który jest nam intymnie bliski, przez którego czujemy się głęboko poznani, bo On zna swoje owce. A On zna prawdę o nas. On jest „Duchem Prawdy”. Odkrywa nam prawdę o Nas i o Ojcu.
A którego „świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna.”. To zakłada że aby móc otrzymać Ducha Świętego, nie można być, nie można żyć według świata, który u św. Jana oznacza to co jest przeciwne ewangelii, to mentalność tego świata. Duch Święty jest z nią niekompatybilny. Ten kto żyje według „świata” żyje dla siebie i dzięki sobie. Żyje tak, jakby Boga nie było, żyje w osieroceniu, jak sierota bez troskliwego ojca. Sam musi o sobie myśleć, sam się sobą zajmuje. Zdaje się być samowystarczalny i samo opatrznościowy. Synowie w synu natomiast, wiedzą że ich życie pochodzi i zależy od kochającego Ojca! Znają Go bo Syn im Go objawił. Znają, nie w sensie poznania intelektualnego ale e sensie poznania, które jest relacją osób. Tym poznaniem Ojca jest … Duch Święty! „Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze!» Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożym” (Rz. 8,14-16).
„Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was”. Tym dojściem do Ojca przez Syna jest Duch Święty.
„Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Parakleta da wam, aby z wami był na zawsze”. Kim jest ten inny Paraklet? Trzeba znać jak funkcjonował system sądowniczy w starożytnym Izraelu. Paraklet – pochodzi od greckiego para kaleo – co w łacinie brzmi ad – vocatus – „ten który jest przywołany aby być blisko”. Dzisiaj oskarżony zrzuca całą obronę na swojego adwokata, wtedy natomiast to sam oskarżony musiał odpowiedzieć osobiście na wszystkie zarzuty. Ale kto był bogaty, mógł sobie pozwolić na parakleta, osobę, która stojąc obok niego, mówiła mu na ucho, sugerowała i doradzała odpowiedzi i taktykę obronną. Luksus dla bogaczy.
Ale czy nie to sugeruje św. Łukasz? „Kiedy was ciągać będą do synagog, urzędów i władz, nie martwcie się, w jaki sposób albo czym macie się bronić lub co mówić, bo Duch Święty nauczy was w tej właśnie godzinie, co należy powiedzieć” (Łk 12,11-12).
Z tego możemy wywnioskować że po pierwsze Duch Święty nie wykonuje rzeczy za nas, nie zajmuje naszego miejsca, nie jest paternalistyczny i nie zabiera nam rzeczy z rąk „bo nie poradzimy sobie”, albo „on zrobi to lepiej”, nie traktuje nas w sposób infantylistyczny. Ale Duch Święty jest cudownym doradcą, oświeca nas, wskazuje nam drogę, pozostawiając nas zawsze wolnymi. Wolnymi także powiedzieć mu nie.
Po drugie, to pokazuje że jesteśmy naprawdę bogaci! Możemy sobie pozwolić na najlepszego Adwokata. Jesteśmy, synami Króla królów. Nie wszyscy bowiem mogą sobie pozwolić na tą kancelarię adwokacką. Nie wszyscy, bowiem: „Ducha Prawdy, świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna”. Zmartwienia świata bowiem powodują że ziarno słowa nie zawsze jest przyjęte. „Posiane między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne.” (Mt 13, 22). Głos Ducha Świętego jak łagodny powiew jest nam zaoferowane, lecz jest zagłuszane, przez wrzaski i zmartwienia tego świata. To słowo przyjmuje się „jeśli Mnie miłujecie”. Tak jak przyjęła je Dziewica Maryja.