VII Niedziela Wielkiejnocy – Wniebowstąpienie Pańskie
Słowo na dziś:
I. Dz 1, 1 – 11
II. Ef 1, 17 – 23
III. Ewangelia Mt 28, 16 – 20
Chrystus wstępuje do nieba i to wydarzenie, trochę szokujące uczniów ukazane jest w dzisiejszym pierwszym czytaniu: „uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu. Kiedy jeszcze wpatrywali się w Niego, jak wstępował do nieba, przystąpili do nich dwaj mężowie w białych szatach. I rzekli: Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba”. W pewnym sensie tracą Mistrza, stoją wpatrując się w niebo, trochę zagubieni. I to pewne zagubienie możemy dostrzec także w dzisiejszej ewangelii: „A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili.„
Przyszli do Galilei, posłuszni zaproszeniu, które otrzymali dzięki niewiastom w dzień zmartwychwstania, by spotkać Zmartwychwstałego. Idą do miejsca, gdzie dla nich wszystko się zaczęło, gdzie zaczęła się ich misja. To tam otrzymali powołanie. Tam spotkali Go po raz pierwszy. Idą na górę, „tam gdzie Jezus im polecił”, tam gdzie Jezus im kazał, czyli gdzie powiedział im kazanie. Niewątpliwie chodzi tu o Kazanie na Górze. I tu mają otrzymać słowo ostateczne. Bo Wniebowstąpienie rozpoczyna misję Kościoła. Ale jest ciekawe że ta przygoda rozpoczyna się od powątpiewania. Co oznacza to powątpiewanie? To słowo jest zagadką. To nie jest jedynie wątpliwość że rzecz która jest mi mówiona nie jest prawdziwa, ale jest to bardziej postawa kogoś, kto nie wie co ma robić wobec tego co jest mu mówione. Istnieją pewne hipotezy że słowo to miało by oznaczać „falowanie”, lub bycie rozdartym między dwoma pozycjami. To powoduje zakłopotanie: co mam robić? Spotykając Zmartwychwstałego i rozumiejąc że to zmienia wszystko, nie wiedzą jak się to zmieni. Dlatego Chrystus ogłasza im misję ale On sam wstępują do nieba. Uczniowie myśleli jak my, ze w tej misji konieczna jest Jego obecność i dlatego byli wewnętrznie rozdarci i zaskoczeni. I dzisiejsza uroczystość mówi nam że ta obecność będzie wśród nas rzeczywiście! „Oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”. A więc odchodzi czy zostaje z nami?
Bo tak naprawdę ta rzeczywistość naszego ubóstwa i w związku z tym niepewności, będzie w nas obecna zawsze. Misja, którą Bóg nam powierza jest zawsze większa od nas, Kościół nie ma jakiejś misji autonomicznej, samodzielnej i niezależnej od misji samego Chrystusa. Misją Kościoła jest zawsze ukazać moc Chrystusa! Dlatego Chrystus mówi: „Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie”. Idźcie na cały świat ukazując moją moc, że Ja jestem Panem! My myślimy że chrześcijaństwo bazuje się na tym co my czynimy, na naszych uczynkach i dlatego też wiele rzeczy spłaszczamy, dostosowujemy do naszej mizerii, naszego ubóstwa, obniżamy poziom, nie wierzymy że Chrystus w nas i przez nas może dokonać więcej! „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca” (J 14,12). Nasze życie, nasze czyny mają ukazać moc, siłę Innego! Boga! Że to On jest święty! Stajemy się kanałami łaski. A to co nosimy w „naczyniach glinianych” jest większe od nas. Nie głosimy siebie, swojej porządności, bezgrzeszności, samowystarczalności. Nie głosimy ewangelii „na naszą miarę”. Przez nas, naszą historię przebija, staje się widoczny On, Ten który nas zbawia Kirios. I Jego nieskończona władza: „Bóg wskrzesił Go z martwych i posadził po swojej prawicy na wyżynach niebieskich, ponad wszelką Zwierzchnością i Władzą, i Mocą, i Panowaniem, i ponad wszelkim innym imieniem, wzywanym nie tylko w tym wieku, ale i w przyszłym. I wszystko poddał pod Jego stopy, a Jego samego ustanowił nade wszystko Głową dla Kościoła, który jest Jego Ciałem”. Jego władza, moc objawia się w biedaczkach, jakimi jesteśmy.
W tą misję: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem”, wypisuje się także nasza Droga. Najpierw chrzcijcie wszystkie narody a potem uczcie je – czy to nie przypomina katechumenatu po chrzcielnego i stałej formacji w wierze?
To że Chrystus jest Głową Kościoła, otwiera nas na jeszcze jeden aspekt dzisiejszej uroczystości: że nasza Głowa już jest w Niebie, człowiek usiadł po prawicy Boga, nasza natura odkupiona i przemieniona jest w Bogu, a my reszta Jego Ciała zmierzamy także ku tej mecie: „Bóg wstępuje wśród radosnych okrzyków, Pan wstępuje przy dźwięku trąby”. Psalm 24, proklamuje zdziwienia aniołów, którzy nie rozpoznają powracającego po zwycięskiej walce Jezusa i na wezwanie: „Bramy, podnieście swe szczyty, unieście się, odwieczne podwoje, aby mógł wkroczyć Król chwały!”, zdumieni pytają: „Któż jest tym Królem chwały?” Bo wraca On przyobleczony w naszą naturę, jak pisze św. Grzegorz z Nyssy:
„I znowu wstąpił na wysokość, wiodąc wziętych do niewoli, Ten, który dał ludziom żywot i królestwo, te dobre dary. I trzeba znowu otworzyć bramy zagradzające Mu wejście. Teraz wychodzą na Jego spotkanie nasi aniołowie stróże i otrzymują rozkaz otwarcia Mu zamkniętych bram, aby znowu w nich był uwielbiany. Lecz nie poznają Go, bo oblókł się w brudną szatę naszego życia, bo Jego szaty są czerwone z tłoczni grzechów ludzkich. Dlatego kierują do odprowadzających to pytanie: „Kto jest tym Królem chwały?” A odpowiedź brzmi już nie tak: „Silny i potężny w boju”, lecz: Pan mocy, który objął panowanie nad wszystkim, który w sobie wszystko streścił, który we wszystkim ma pierwsze miejsce, który wszystko przywrócił do pierwotnego stanu – On jest Królem chwały.”
Z Chrystusem także my wchodzimy do nieba! I jak możliwe jest doświadczyć już tu na ziemi piekła, tak samo możliwe jest doświadczanie także przedsmaku nieba. Bycia z Nim. „Niech da wam Pan światłe oczy serca, byście wiedzieli, czym jest nadzieja, do której On wzywa, czym bogactwo chwały Jego dziedzictwa wśród świętych i czym przeogromna Jego moc względem nas wierzących”. Jaka jest nasza nadzieja? W czym ją pokładamy?
Ale byśmy „byli tam, gdzie On jest”, w komunii z Nim, w życiu wiecznym, które zaczyna się już tu na ziemi potrzebuje Jego Ducha. By wypełnić misję Kościoła, potrzebujemy Jego Ducha, aby w nas wypełniła się Pascha, potrzebujemy Jego Ducha. Dlatego Pentecoste. Dlatego Jezus: „przykazał im nie odchodzić z Jerozolimy, ale oczekiwać obietnicy Ojca (…) Jan chrzcił wodą, ale wy wkrótce zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym. (…) gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jeruzalem i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi”. Aby otrzymywać Ducha i być świadkami, konieczne jest przede wszystkim „nie odchodzić z Jerozolimy”, trwać w Kościele, trwać we wspólnocie.
Ostatni aspekt dzisiejszej uroczystości to zapowiedź Paruzji: drugiego przyjścia Jezusa, Jego chwalebnego powrotu: „Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba”.