Czwartek V Tygodnia Wielkanocnego
Słowo na dziś:
I. Dz 1, 15 – 17, 20 – 26
II. Ewangelia J 15, 9 – 17
Dzisiaj Kościół wspomina św. Macieja, który został włączony do grona apostołów na miejsce Judasza. Tak po ludzku, to nie mogło być to dla niego takie łatwe: być na miejsce tego który zdradził. Ile wiary i zaufania musiało to od niego wymagać. Możemy tylko domyśleć jakie myśli czy wątpliwości kłębiły mu się w głowie. „Piotr w obecności braci, a zebrało się razem około stu dwudziestu osób, tak przemówił: Bracia, musiało się wypełnić słowo Pisma, które Duch Święty zapowiedział przez usta Dawida o Judaszu. On to wskazał drogę tym, którzy pojmali Jezusa, bo on zaliczał się do nas i miał udział w naszym posługiwaniu”. Jak musiało to potrząsnąć nimi wewnętrznie: „on zaliczał się do nas i miał udział w naszym posługiwaniu”, jak przypomniało im ich własne wątpliwości i pytanie zadawane z lękiem: „Czy to może ja Panie?”. Piotr widzi także zapowiedź konieczności zastąpienia Judasza i uzupełnienie grona dwunastu w Księdze Psalmów: „Niech opustoszeje dom jego i niech nikt w nim nie mieszka. A urząd jego niech inny obejmie”. Ten cytat jest połączeniem dwóch: Ps. 69,26 i Ps. 109,8. Piotr stawia tylko dwa warunki: po pierwsze ma to być ktoś „z tych którzy towarzyszyli nam przez cały czas, kiedy Pan Jezus przebywał z nami, począwszy od chrztu Janowego aż do dnia, w którym został wzięty od nas do nieba”; po drugie: „stał się on razem z nami świadkiem Jego zmartwychwstania”.
Wybór spośród dwóch kandydatów spełniających te wymogi pozostawiają Bogu: „Ty, Panie, znasz serca wszystkich, wskaż z tych dwóch jednego, którego wybrałeś, by zajął miejsce w tym posługiwaniu i w apostolstwie, któremu sprzeniewierzył się Judasz, aby pójść swoją drogą. I dali im losy, a los padł na Macieja. I został dołączony do jedenastu apostołów”. Bóg patrzy na serce, jak nauczył się tego prorok Samuel namaszczając Dawida na króla, a nie na przymioty zewnętrzne. Dlatego Jego wybory są często zaskakujące. Także dla nas samych. Jak głosi dzisiejszy psalm responsoryjny: „On podnosi z prochu nędzarza i dźwiga z gnoju ubogiego, by go posadzić wśród książąt, wśród książąt swojego ludu”. Bo prawdą jest że „nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem, abyście szli i owoc przynosili”.
Pan wybiera według zupełnie innych kryteriów: „Przeto przypatrzcie się, bracia, powołaniu waszemu! Niewielu tam mędrców według oceny ludzkiej, niewielu możnych, niewielu szlachetnie urodzonych. Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć; i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, co nie jest, wyróżnił Bóg, by to co jest, unicestwić, tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga. (1Kor 1,26-29)”. Pan wybiera nas słabych by objawić w nas wobec świata swoją świętość, że jest dobry dla grzeszników, że każdy może wydawać owoce życia wiecznego o ile trwa w Nim. Pan wybiera często nie najlepszych ale najbardziej ubogich, potrzebujących, czasami także „trudne” przypadki. To nie stanowi dla Niego problemu: „moc bowiem w słabości się doskonali” (2Kor 12,9).I nie wybiera nas jedynie dla nas samych, ale ze względu na zabawienie wszystkich. Aby to wybranie w nas się dokonywało, konieczna jest jedynie jedna rzecz: trwanie w Jego miłości, trwanie w Nim: „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej. Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości”. Trwanie w Chrystusie ma wymiar konkretny: to sakrament chrztu, który nas włączył w życie Trójcy Świętej, to sakrament komunii, czyli jedności z Chrystusem, gdzie „już nie ja żyję ale żyje we mnie Chrystus”. Trwanie to także fizyczne bycie we wspólnocie Kościoła, także w konkretnej wspólnocie, gdzie mamy miejsce wzrostu w wierze. Trwanie to także modlitwa ale i nie uciekanie z własnej historii, od własnego krzyża.
„To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna”. Tylko mając relację z Chrystusem, mamy udział w tej radości, która nie zależy od wydarzeń i okoliczności, bo płynie z pewności że On nas kocha. Miłość. „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy kto życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego”. Nazwałem was przyjaciółmi. Ten tytuł pierwszy otrzymał Abraham. Bóg z nim rozmawiał o wszystkim: „Pan mówił sobie: «Czyż miałbym zataić przed Abrahamem to, co zamierzam uczynić? Przecież ma się on stać ojcem wielkiego i potężnego narodu, i przez niego otrzymają błogosławieństwo wszystkie ludy ziemi” (Rdz. 18,17-18). Przyjaciele mówią sobie wszystko, dlatego „oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego”
„Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili i by owoc wasz trwał, aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje”. Wszczepieni w Chrystusa, trwając w Nim, ciągnąc od Niego życiodajne soki możemy przynosić słodkie owoce miłości, tej miłości która trwa na wieki. „Miłość nigdy nie ustaje,[nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie. (…) Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: z nich zaś największa jest miłość” (1Kor. 13, 8.13).