Piątek V Tygodnia Wielkanocnego

Słowo na dziś:

I. Dz 15, 22 – 31
II. Ewangelia J 15, 12 – 17

Po naradzie w Jerozolimie apostołowie i starsi wraz z całym Kościołem postanowili wybrać ludzi przodujących wśród braci: Judę, zwanego Barsabą, i Sylasa i wysłać do Antiochii razem z Barnabą i Pawłem.

            Juda, zwany Barsaba pochodził najprawdopodobniej z Jerozolimy. Przydomek Barsabas oznaczający syna szabatu, odpoczynku lub 
powrotu czyli nawrócenia. Musiał odznaczać się wieloma zaletami, skoro razem z Maciejem kandydował na miejsce w gronie Apostołów opuszczone przez Judasza. Św. Euzebiusz w ślad za Papiaszem utrzymuje, że należał on do siedemdziesięciu uczniów Zbawiciela. Opowiada też, że wypił truciznę, ale dzięki cudownej interwencji nie odniósł jakiejkolwiek szkody. Prawdopodobnie zmarł w Judei po prześladowaniach. 

            Sylasa, Dzieje Apostolskie wymieniają więcej razy, tak jak wymieniają go także listy Pawła i Piotra, nazywając go jednak Sylwanem, którego zdrobnieniem było właśnie Syla lub Sylas. Jest przedstawiany jako jeden ze „znamienitych męży”, mimo że nie jest wspomniane jakie miejsce piastował w Kościele Jerozolimskim. Wiemy że zostaje wysłany z Judą do Antiochii, gdzie zatrzymuje się dłużej w charakterze „proroka” i stąd wyrusza razem ze św. Pawłem wyrusza w jego drugą podróż apostolską. Po niej spotykamy go tym razem z Piotrem w Rzymie, około roku 63 lub 66 gdzie pomaga mu pisać jego list. Był prawdopodobnie obywatelem rzymskim i oddał życia jako męczennik w Macedonii.

            „Posłali przez nich pismo tej treści: Apostołowie i starsi bracia przesyłają pozdrowienie braciom pogańskiego pochodzenia w Antiochii, w Syrii i w Cylicji. Ponieważ dowiedzieliśmy się, że niektórzy bez naszego upoważnienia wyszli od nas i zaniepokoili was naukami, siejąc zamęt w waszych duszach, postanowiliśmy jednomyślnie wybrać mężów i wysłać razem z naszymi drogimi: Barnabą i Pawłem, którzy dla imienia Pana naszego, Jezusa Chrystusa, poświęcili swe życie. Wysyłamy więc Judę i Sylasa, którzy oznajmią wam ustnie to samo”.

            Jak widać, od samego początku, także w Kościele, który  jest rzeczywistością boską ale i ludzką, pojawiali się ci, którzy bez upoważnienia siali zamęt i wprowadzali niepokój w duszach ludzi. Stawiając na pierwszym miejscu jedynie literę prawa bez zachowania jego ducha. Kierując się surowością tracili z widoku łaskę i darmową miłość Boga. Być posłuszni Piotrowi, którego Pan postawił na czele Swego Kościoła, i który w łączności z kolegium biskupów pełni tą funkcję, to gwarancja pełnienia woli Bożej. Inaczej bez uwzględnienia nie sola Scriptura (jedynie Pisma) ale i Tradycji i nauczania Kościoła ryzykujemy zejście z właściwej drogi.

            Papież Franciszek tak to komentuje: „Surowość nie pochodzi od Dobrego Ducha, ponieważ poddaje w wątpliwość darmowość odkupienia, zmartwychwstania Jezusa. To dawna rzecz, w historii Kościoła to się powtarzało. (…) Także w naszych czasach widzieliśmy niektóre stowarzyszenia apostolskie, które wydawało się, że są bardzo dobrze zorganizowane, że dobrze pracowały…, ale wszyscy byli bardzo rygorystyczni, jeden podobny do drugiego, a potem dowiedzieliśmy się o dziejących się tam nadużyciach, także i wśród założycieli. Tam, gdzie jest surowość, nie ma Ducha Bożego, gdyż ten Duch jest wolnością. Z drugiej strony postawą niebezpieczną jest libertynizm i laksyzm, czyli w etyce i teologii moralnej postawa, według której wszelka wątpliwość co do obowiązywalności prawa stanowi wystarczającą podstawę do usprawiedliwienia postępowania niezgodnego z tym prawem. 

            „Postanowiliśmy bowiem, Duch Święty i my, nie nakładać na was żadnego ciężaru oprócz tego, co konieczne. Powstrzymajcie się od ofiar składanych bożkom, od krwi, od tego, co uduszone, i od nierządu. Dobrze uczynicie, jeżeli powstrzymacie się od tego. Bywajcie zdrowi!”. To co stanowi naszą pewność, to fakt, że tym który prowadzi Kościół jest Duch Święty, a Kościoła opartego na wyznaniu wiary Piotra „bramy piekielne nie przemogą”. Kościół nie nakłada ciężarów ale od nich uwalnia, Uwalnia od wymagań prawa, wypełnianych jedynie własnymi siłami, przede wszystkim braci pochodzących z pogaństwa. W liście wymienione są trzy rzeczy: powstrzymanie się od składania ofiar, czyli od idolatrii, od spożywania tego co uduszone i od krwi, która dla Żydów jest nośnikiem życia i od nierządu.

            „Wysłannicy przybyli więc do Antiochii i zwoławszy lud, oddali list. Gdy został odczytany, uradowali się jego pocieszającą treścią”. Radość jest znakiem działania Ducha Świętego. Papież Franciszek podkreśla: „Duch ewangelicznej wolności przynosi radość, bo ją właśnie daje Jezus dzięki Swemu zmartwychwstaniu: przynosi radość! Relacja z Bogiem, z Jezusem nie jest relacją: «zrobić coś»: «Zrobię to, a Ty mi dasz tamto». Taka relacja – niech Pan mi wybaczy – jest handlowa, nie o taką chodzi! Prawdziwa relacja jest darmowa, tak jak bezpłatna jest relacja Jezusa z uczniami: «Jesteście moimi przyjaciółmi»; «Już was nie nazywam sługami, ale przyjaciółmi»; «Nie wyście mnie wybrali, ale Ja was wybrałem» – to jest darmowe.“     

            Pan zechciał aby ewangelia, którą dzisiaj proklamujemy, była ta sama co wczoraj. Co chce nam przez to powiedzieć? Myślę że chodzi mu o słodki owoc naszej miłości, którego szuka „choć nie jest to pora na figi”. To owoc, który po pierwsze zaspakaja tego, który go wydaje, syci,  jest całkowity wypełnieniem woli Ojca, pokarmem, którego tak często „nie znamy”. Tu chodzi o owoc, czyli o bycie żywym i spełnionym, aby mieć serce, które odpoczywa

            „Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili i by owoc wasz trwał, aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje”. Wszczepieni w Chrystusa, trwając w Nim, ciągnąc od Niego życiodajne soki możemy przynosić słodkie owoce miłości, tej miłości która trwa na wieki. „Miłość nigdy nie ustaje,[nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie. (…) Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: z nich zaś największa jest miłość” (1Kor. 13, 8.13).

            Ten słodki owoc, którym jest miłość w tym wymiarze „jak Ja was umiłowałem”, może pochodzić z jedynego krzaku winnego, który go wydał, a którym jest Chrystus. My jedynie w łączności z Nim, możemy go wydawać

            „Ja jestem prawdziwym krzewem winnym a Ojciec mój jest tym, który go uprawia. Każdą latorośl, która nie przynosi we Mnie owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy”. Pan chce byśmy byli ludźmi spełnionymi, wypełniając nasze najgłębsze powołanie i przynosząc najbardziej słodki owoc jakim jest miłość objawiona przez Niego w misterium paschalnym. To nie jest miłość jedynie ludzka, ale jest to nowy wymiar miłości do drugiego takim jakim on jest, nawet jeśli w danym momencie jest moim nieprzyjacielem, nawet jeśli jest dla mnie trudny czy przykry. To miłość, która przekracza wszelkie bariery, włącznie z tą ostateczną jaką jest śmierć. „Bo miłość jest potężniejsza niż śmierć”.

            Byśmy wydali ten owoc są konieczne dwie rzeczy. Po pierwsze musimy być w szczepieni w „prawdziwy krzew winny”, którym jest Chrystus. On jedyny przynosi ten słodki owoc miłości i Jego życiodajna limfa chce płynąć także w nas.

            Po drugie, jest konieczne abyśmy pozwolili się oczyścić, pozwolili się „przyciąć”, poodcinać to co nas rozprasza, co nas odwodzi od wydawania owocu. Jest w naszym życiu wiele rzeczy niepotrzebnych, niekoniecznych, odwodzących nas od woli Boga. On chce byśmy w pełni zrealizowali nasze człowieczeństwo i nasze powołanie chrześcijańskie, byśmy mieli życie w obfitości, byśmy przynosili owoc obfity. W jaki sposób Pan nas oczyszcza, przycina? Jakich nożyc używa? „Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was”. Tym narzędzie jest słowo Boże: „żywe bowiem jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca”. To nie tylko słowo proklamowane, ale także fakty i wydarzenia naszego życia, które mają moc skutecznie nas „przycinać”.

            Podstawą jest jednak bycie złączonym z krzewem winnym, trwanie w Jezusie, łączność z Nim poprzez sakramenty, trwanie w Jego ciele czyli w Kościele, i w konkretnych wspólnotach do których nas powołał. „Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeżeli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto nie trwa we Mnie, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. Potem ją zbierają i wrzucają w ogień, i płonie”. Alternatywa jest prosta. Albo przynosić owoc obfity albo stracić wszystko. Nie przynieść owocu, nie kochać, stracić życie mimo że całe życie właśnie przed tym broiliśmy się, staje się dramatem człowieka, który oddzielił się od źródła życia jakim jest Chrystus. Ojciec chce byśmy przynosili owoc, tzn. mieli w sobie pełnię życia. Chwałą Boga jest człowiek żyjący – pisał św. Ireneusz. Oddajmy chwałę Bogu. Żyjmy na wieki, wszczepieni w Tego, który jest życiem wiecznym.„Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, to proście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *